piątek, 24 czerwca 2016

Rozdział 7

Wczesnym rankiem Hermionę obudziło pukanie do drzwi. Spodziewając się, że to prefekt budzi ich na zajęcia (a ich prefektem była Alex Grey, dziewczyna) wyszła w podkoszulku na ramiączkach oraz dresach. Otwierając, przetarła oczy. Nie spodziewała się tego, co tam zobaczyła, a raczej kogo. Przed drzwiami stał Draco w roztrzepanej fryzurze, opierający się o framugę. Dziewczyna zamierzała zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, lecz on przytrzymał je ręką. -Czego chcesz?- fuknęła na niego. Chłopak wywrócił oczami i wyciągnął ją na korytarz. – Zostaw mnie! -Nie krzycz, bo pobudzisz wszystkie koleżanki, a i tak niczego nie wskórasz.- warknął cicho, acz stanowczo. -Wczoraj ci jakoś nie zależało na tym aby ze mną porozmawiać. – mruknęła pod nosem.- Mów bo chce spać - Dracon prychnął pod nosem i obrzucił ją spojrzeniem. Kobieta dopiero po chwili zorientowała się, że ma na sobie bardzo skąpy strój. -Ty świnio!- pacnęła go w ramie i weszła do pokoju. – Spotkamy się po lekcjach, muszę się na nie przygotować. Chyba że nie masz ochoty. –Postarała się zamknąć drzwi cicho, jednak większość dziewczyn już nie spało z zaciekawieniem przysłuchując się rozmowie. Ona nie zwróciła na nich uwagi i jako pierwsza zajęła łazienkę. Uważała, że w pierwszy dzień należy zrobić wrażenie na innych, więc ubrała się w najładniejsze ciuchy jakie miała. Wybrała zestaw i doprowadziła włosy do porządku oraz spryskała się ulubionymi perfumami. Popatrzyła na zegarek, była 9:45, więc najwyższa pora, aby ruszyć na śniadanie. Wychodząc z pokoju wspólnego nawet się nie oglądnęła, ponieważ była dość nieśmiała, przez co na razie nie miała wielu przyjaciół… Szczerze powiedziawszy, jedynym przyjacielem jakiego miała, był Draco. Ale czy ich przyjaźń przetrwa? Pokręciła szybko głową odrzucając tę myśl od siebie. Na pewno dadzą radę! Z takimi myślami doszła do Wielkiej Sali, gdzie szukała wzrokiem wolnego miejsca, którego było dość dużo, ponieważ do śniadania było jeszcze 10 minut. Siadając patrzyła na tłum ludzi wkraczających do pomieszczenia. W między czasie mignęła jej blond czupryna Malfoya. Westchnęła i czekała, aż dyrektor skończy przemawiać. -Teraz między stołami przejdą prefekci, którzy rozdają wam plany lekcji. Ślizgoni standardowo mają lekcje z Gryfonami, a Krukoni z Puchonami. – uśmiechnął się. – A teraz smacznego!- wszystkie wazy zapełniły się jedzeniem. Ciekawe kto to wszystko przygotowuje… Wszyscy zajadali przez pół godziny, później misy się opróżniły. Hermiona podniosła się z miejsca i zamierzała ruszyć do przejścia, lecz zawołał ją chłopak, którego poznała w pociągu, mianowicie Harry. -Cześć Hermiona! Jak się masz? Chodź, przedstawię cię innym. – mówiąc to wziął ją za rękę i zaprowadził do gromadki rudych osób. – Rona już znasz, to jest Fred i George, a to jest ich siostra Ginny. – rudowłosa dziewczyna zarumieniła się na jego słowa. Nieśmiało pomachała jej ręką. – Widziałam cie w naszym pokoju, wychodzi na to, że jesteśmy na tym samym roku. – uśmiechnęła się. Miona pokiwała głową. – Rzecz w tym, że ja jestem rok starsza, powinnam być na tym roku, co Harry i Ron. – uśmiechnęła się i pokrótce wyjaśniła zgromadzonym zaistniałą sytuacje. -Ale jak to? Ja w życiu nie zrobiłbym tego swoim dzieciom, Hogwart to super szkoła! -Może dlatego, że ty nigdy dzieci mieć nie będziesz, kto by chciał taką pokrakę? – wtrąciła się dziewczyna z twarzą mopsa, która przechodziła obok nich. – Brudna krew, oczywiście że to Wesleyowie. Nie to co ten nowy blondyn, Draco… Jeśli się nie mylę. To jest dopiero facet- rozmarzyła się. W Hermionie się coś zagotowało. Taka imitacja kobiety na pewno nie będzie się tak wyrażała o JEJ przyjacielu. Fakt, może i był przystojny, ale nie dorastała mu do pięt. Zmroziła ją tylko wzrokiem, nic się nie odzywając. -Chodźcie, nie będziemy brudzić arystokratek. – warknęła Ginny i wszyscy ruszyli w stronę wyjścia. Brązowowłosa odwróciła się na chwilkę, ale gdy zobaczyła, że blondyn jest zajęty rozmową z jakimiś dziewczynami pokręciła ze zrezygnowaniem głową i poszła za grupką. Zerknęła na na plan lekcji, pierwsza była transmutacja. -To co Hermiona, idziemy? – zagadała Ginny, na co ona kiwnęła głową. Pożegnały się ze znajomymi i ruszyły na piętro. Stanęły razem pod salą i zaczęła się ożywiona rozmowa. -Ci ślizgoni… Mili są? Kompletnie nic nie wiem o świecie czarodziei… - zmieszała się lekko, gdy przechodząca grupa chłopaków obrzuciła ją spojrzeniem. Starała się nie zwracać na to uwagi, lecz po chwili wszedł na piętro Draco w otoczeniu nowych kolegów. -Nie za bardzo. Gryfoni i Ślizgoni od lat prowadzą między sobą walkę, nikt do końca nie wie dlaczego. – skończyła, bo do nich podszedł blondyn. - Cześć puszysta. – cmoknął ją w policzek. -Cześć fretka- mruknęła pod nosem. – Poznaj Ginny Weasley. – przywitał się skinięciem głowy. -Cześć, jestem Draco Malfoy. – mrugnął do niej. – Możemy porozmawiać?- zwrócił się do brązowookiej na co ta kiwnęła głową. - Zaraz wracam. – odeszła z Malfoyem w kąt. -Zła jesteś?- zapytał prosto z mostu. -Nie, no nie! Nie jestem zła! Za co? Za to, że wczoraj totalnie mnie olałeś? Jak mogłabym się za to obrazić? Mógłbyś czasami pomyśleć, wiesz?- odepchnęła go lekko. – Daj mi na razie spokój. – warknęła pod nosem i wkurzona próbowała go ominąć, lecz ten nie dawał za wygraną. -Mionuuuuś, przepraszam… Właściwie to nic nie usprawiedliwia mojego zachowania, mogę jedynie przeprosić… Siedzimy razem? -A twoje panienki nie będą obrażone? – skrzywiła się, gdy zobaczyła grupkę blond dziewczyn, które patrzyły na nią z wyrzutem i nienawiścią. Uniosła pytająco brwi, na co one prychnęły i odwróciły wzrok. -O kim mówisz? – zmarszczył brwi, jakby gniewnie. – Przyjaźnie się z nimi, czy z tobą? -Właściwie to sama nie wiem. – szepnęła cicho. – No dobrze, przepraszam. – Przytuliła chłopaka krótko ale mocno. -Porozmawiamy wieczorem, dobrze? – uśmiechnął się, a ona pokiwała głową. – Możesz usiąść z rudą, ale nie myśl, że na kolejnych lekcjach ci odpuszczę. Przynajmniej na połowie będziemy razem. -I jak ja mam się przez cały rok coś nauczyć, siedząc z tobą?- zażartowała gryfona, a po jej słowach zabrzmiał dzwonek. Mając na końcu języka jakąś dobrą ripostę, Draco zmierzał do powiedzenia jej, lecz ona zwinnie wymknęła mu się spod jego ramion. Wystawiła mu język i weszła do sali. Razem z dziewczyną zajęły środkową ławkę, chwilę po tym pojawiły się przed nimi podręczniki. Gdy wszyscy zajęli miejsca zza drzwi, które znajdowały się w rogu sali wyszła kotka. Połowa klasy zmarszczyła brwi, a połowa wystraszyła się, gdy owe zwierzę zamieniło się w kobietę, dokładnie w… -Witajcie, jestem Minerva Mcgonagall i to ja będę w tym roku uczyła was transmutacji… - Lekcja zleciała im szybko, podobnie jak kolejne. Na każdym przedmiocie nauczyciele wydawali się mili, poza eliksirami. Było widać, że nauczyciel nie przepada za gryfonami. Po ostatniej lekcji Hermiona pożegnała się z Ginny i poszła na błonia sama. Musiała przemyśleć parę rzeczy. Rozglądnęła się po okolicy, która wieczorem miała w sobie wiele grozy, ale również i uroku. Ruszyła przed siebie, aż nagle potknęła się o korzeń. Syknęła z bólu, lecz szybko zamilkła. Coś się poruszyło i zmierzało w jej stronę. Zaintrygowana dziewczyna wstała i cos złapało ją od tyłu. Chciała krzyknąć, lecz usłyszała przy swoim uchu męski, szyderczy głos. -Milcz idiotko, albo poderżnę ci gardło. – warknął, ale pomimo ostrzeżeń, Hermiona nie przestawała się miotać i wrzeszczeć. -Frank, ona ma być cała u Pana! Otumań ją albo coś, bo zaraz oszaleje!- dziewczyna próbując coś szybko wymyśleć i ugryzła napastnika, który ją puścił. Zaczęła uciekać w stronę lasu, ale oni rzucili na nią zaklęcie, mianowicie Levicorpus, przez co zawisła w powietrzu. -Powiedziałem coś do cholery?! – zamknęła oczy i uderzył w nią czerwony promień, po chwili była ciemność. -Uważaj na nią, Pan nas zabije, jeśli jej coś zrobimy, a uwierz, nie mam ochoty być jedzeniem dla jego pupili. Rusz się!- zawinął dziewczynę w płaszcz i wziął na ramiona. Teleportowali się z głuchym trzaskiem w ciemny korytarz, a następnie weszli w drzwi. Podążyli za skrzatem, który wskazał im drogę. -Nareszcie… - szepnął Pan…
_________________________Shalerva.

Rozdział 6

Wczesnym rankiem Hermionę obudziło pukanie do drzwi. Spodziewając się, że to prefekt budzi ich na zajęcia (a ich prefektem była Alex Grey, dziewczyna) wyszła w podkoszulku na ramiączkach oraz dresach. Otwierając, przetarła oczy. Nie spodziewała się tego, co tam zobaczyła, a raczej kogo. Przed drzwiami stał Draco w roztrzepanej fryzurze, opierający się o framugę. Dziewczyna zamierzała zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, lecz on przytrzymał je ręką. -Czego chcesz?- fuknęła na niego. Chłopak wywrócił oczami i wyciągnął ją na korytarz. – Zostaw mnie! -Nie krzycz, bo pobudzisz wszystkie koleżanki, a i tak niczego nie wskórasz.- warknął cicho, acz stanowczo. -Wczoraj ci jakoś nie zależało na tym aby ze mną porozmawiać. – mruknęła pod nosem.- Mów bo chce spać - Dracon prychnął pod nosem i obrzucił ją spojrzeniem. Kobieta dopiero po chwili zorientowała się, że ma na sobie bardzo skąpy strój. -Ty świnio!- pacnęła go w ramie i weszła do pokoju. – Spotkamy się po lekcjach, muszę się na nie przygotować. Chyba że nie masz ochoty. –Postarała się zamknąć drzwi cicho, jednak większość dziewczyn już nie spało z zaciekawieniem przysłuchując się rozmowie. Ona nie zwróciła na nich uwagi i jako pierwsza zajęła łazienkę. Uważała, że w pierwszy dzień należy zrobić wrażenie na innych, więc ubrała się w najładniejsze ciuchy jakie miała. Wybrała zestaw i doprowadziła włosy do porządku oraz spryskała się ulubionymi perfumami. Popatrzyła na zegarek, była 9:45, więc najwyższa pora, aby ruszyć na śniadanie. Wychodząc z pokoju wspólnego nawet się nie oglądnęła, ponieważ była dość nieśmiała, przez co na razie nie miała wielu przyjaciół… Szczerze powiedziawszy, jedynym przyjacielem jakiego miała, był Draco. Ale czy ich przyjaźń przetrwa? Pokręciła szybko głową odrzucając tę myśl od siebie. Na pewno dadzą radę! Z takimi myślami doszła do Wielkiej Sali, gdzie szukała wzrokiem wolnego miejsca, którego było dość dużo, ponieważ do śniadania było jeszcze 10 minut. Siadając patrzyła na tłum ludzi wkraczających do pomieszczenia. W między czasie mignęła jej blond czupryna Malfoya. Westchnęła i czekała, aż dyrektor skończy przemawiać. -Teraz między stołami przejdą prefekci, którzy rozdają wam plany lekcji. Ślizgoni standardowo mają lekcje z Gryfonami, a Krukoni z Puchonami. – uśmiechnął się. – A teraz smacznego!- wszystkie wazy zapełniły się jedzeniem. Ciekawe kto to wszystko przygotowuje… Wszyscy zajadali przez pół godziny, później misy się opróżniły. Hermiona podniosła się z miejsca i zamierzała ruszyć do przejścia, lecz zawołał ją chłopak, którego poznała w pociągu, mianowicie Harry. -Cześć Hermiona! Jak się masz? Chodź, przedstawię cię innym. – mówiąc to wziął ją za rękę i zaprowadził do gromadki rudych osób. – Rona już znasz, to jest Fred i George, a to jest ich siostra Ginny. – rudowłosa dziewczyna zarumieniła się na jego słowa. Nieśmiało pomachała jej ręką. – Widziałam cie w naszym pokoju, wychodzi na to, że jesteśmy na tym samym roku. – uśmiechnęła się. Miona pokiwała głową. – Rzecz w tym, że ja jestem rok starsza, powinnam być na tym roku, co Harry i Ron. – uśmiechnęła się i pokrótce wyjaśniła zgromadzonym zaistniałą sytuacje. -Ale jak to? Ja w życiu nie zrobiłbym tego swoim dzieciom, Hogwart to super szkoła! -Może dlatego, że ty nigdy dzieci mieć nie będziesz, kto by chciał taką pokrakę? – wtrąciła się dziewczyna z twarzą mopsa, która przechodziła obok nich. – Brudna krew, oczywiście że to Wesleyowie. Nie to co ten nowy blondyn, Draco… Jeśli się nie mylę. To jest dopiero facet- rozmarzyła się. W Hermionie się coś zagotowało. Taka imitacja kobiety na pewno nie będzie się tak wyrażała o JEJ przyjacielu. Fakt, może i był przystojny, ale nie dorastała mu do pięt. Zmroziła ją tylko wzrokiem, nic się nie odzywając. -Chodźcie, nie będziemy brudzić arystokratek. – warknęła Ginny i wszyscy ruszyli w stronę wyjścia. Brązowowłosa odwróciła się na chwilkę, ale gdy zobaczyła, że blondyn jest zajęty rozmową z jakimiś dziewczynami pokręciła ze zrezygnowaniem głową i poszła za grupką. Zerknęła na na plan lekcji, pierwsza była transmutacja. -To co Hermiona, idziemy? – zagadała Ginny, na co ona kiwnęła głową. Pożegnały się ze znajomymi i ruszyły na piętro. Stanęły razem pod salą i zaczęła się ożywiona rozmowa. -Ci ślizgoni… Mili są? Kompletnie nic nie wiem o świecie czarodziei… - zmieszała się lekko, gdy przechodząca grupa chłopaków obrzuciła ją spojrzeniem. Starała się nie zwracać na to uwagi, lecz po chwili wszedł na piętro Draco w otoczeniu nowych kolegów. -Nie za bardzo. Gryfoni i Ślizgoni od lat prowadzą między sobą walkę, nikt do końca nie wie dlaczego. – skończyła, bo do nich podszedł blondyn. - Cześć puszysta. – cmoknął ją w policzek. -Cześć fretka- mruknęła pod nosem. – Poznaj Ginny Weasley. – przywitał się skinięciem głowy. -Cześć, jestem Draco Malfoy. – mrugnął do niej. – Możemy porozmawiać?- zwrócił się do brązowookiej na co ta kiwnęła głową. - Zaraz wracam. – odeszła z Malfoyem w kąt. -Zła jesteś?- zapytał prosto z mostu. -Nie, no nie! Nie jestem zła! Za co? Za to, że wczoraj totalnie mnie olałeś? Jak mogłabym się za to obrazić? Mógłbyś czasami pomyśleć, wiesz?- odepchnęła go lekko. – Daj mi na razie spokój. – warknęła pod nosem i wkurzona próbowała go ominąć, lecz ten nie dawał za wygraną. -Mionuuuuś, przepraszam… Właściwie to nic nie usprawiedliwia mojego zachowania, mogę jedynie przeprosić… Siedzimy razem? -A twoje panienki nie będą obrażone? – skrzywiła się, gdy zobaczyła grupkę blond dziewczyn, które patrzyły na nią z wyrzutem i nienawiścią. Uniosła pytająco brwi, na co one prychnęły i odwróciły wzrok. -O kim mówisz? – zmarszczył brwi, jakby gniewnie. – Przyjaźnie się z nimi, czy z tobą? -Właściwie to sama nie wiem. – szepnęła cicho. – No dobrze, przepraszam. – Przytuliła chłopaka krótko ale mocno. -Porozmawiamy wieczorem, dobrze? – uśmiechnął się, a ona pokiwała głową. – Możesz usiąść z rudą, ale nie myśl, że na kolejnych lekcjach ci odpuszczę. Przynajmniej na połowie będziemy razem. -I jak ja mam się przez cały rok coś nauczyć, siedząc z tobą?- zażartowała gryfona, a po jej słowach zabrzmiał dzwonek. Mając na końcu języka jakąś dobrą ripostę, Draco zmierzał do powiedzenia jej, lecz ona zwinnie wymknęła mu się spod jego ramion. Wystawiła mu język i weszła do sali. Razem z dziewczyną zajęły środkową ławkę, chwilę po tym pojawiły się przed nimi podręczniki. Gdy wszyscy zajęli miejsca zza drzwi, które znajdowały się w rogu sali wyszła kotka. Połowa klasy zmarszczyła brwi, a połowa wystraszyła się, gdy owe zwierzę zamieniło się w kobietę, dokładnie w… -Witajcie, jestem Minerva Mcgonagall i to ja będę w tym roku uczyła was transmutacji… - Lekcja zleciała im szybko, podobnie jak kolejne. Na każdym przedmiocie nauczyciele wydawali się mili, poza eliksirami. Było widać, że nauczyciel nie przepada za gryfonami. Po ostatniej lekcji Hermiona pożegnała się z Ginny i poszła na błonia sama. Musiała przemyśleć parę rzeczy. Rozglądnęła się po okolicy, która wieczorem miała w sobie wiele grozy, ale również i uroku. Ruszyła przed siebie, aż nagle potknęła się o korzeń. Syknęła z bólu, lecz szybko zamilkła. Coś się poruszyło i zmierzało w jej stronę. Zaintrygowana dziewczyna wstała i cos złapało ją od tyłu. Chciała krzyknąć, lecz usłyszała przy swoim uchu męski, szyderczy głos. -Milcz idiotko, albo poderżnę ci gardło. – warknął, ale pomimo ostrzeżeń, Hermiona nie przestawała się miotać i wrzeszczeć. -Frank, ona ma być cała u Pana! Otumań ją albo coś, bo zaraz oszaleje!- dziewczyna próbując coś szybko wymyśleć i ugryzła napastnika, który ją puścił. Zaczęła uciekać w stronę lasu, ale oni rzucili na nią zaklęcie, mianowicie Levicorpus, przez co zawisła w powietrzu. -Powiedziałem coś do cholery?! – zamknęła oczy i uderzył w nią czerwony promień, po chwili była ciemność. -Uważaj na nią, Pan nas zabije, jeśli jej coś zrobimy, a uwierz, nie mam ochoty być jedzeniem dla jego pupili. Rusz się!- zawinął dziewczynę w płaszcz i wziął na ramiona. Teleportowali się z głuchym trzaskiem w ciemny korytarz, a następnie weszli w drzwi. Podążyli za skrzatem, który wskazał im drogę. -Nareszcie… - szepnął Pan…
_________________________
Witam z nowym rozdziałem! Zaczynamy wakacje moi drodzy <3
Shalerva.

wtorek, 24 maja 2016

Rozdział 5

- Miona, wyłaź z tej łazienki! Ile można tam siedzieć?! - Dracon pukał poirytowany w drzwi. Mieli pół godziny, ale dziewczyna siedziała tam już od dwóch. - Mówiłam ci, musze ładnie wyglądać, w końcu pierwszy dzień! Może jakiś chłopak mnie zauważy? - rozmarzyła się, a chłopak się skrzywił. Najwidoczniej, ona nie zauważała, że to on chciałby być tym chłopakiem. Ale on ją jeszcze zdobędzie. - Dobra, dobra, wyłaź! Po długich prośbach, Hermiona wyszła, prezentując się nienagannie. Długie włosy wyprostowała, założyła legginsy, a do tego czarną bluzkę na ramiączkach z logiem zespołu Guns’ N Roses. Rzęsy delikatnie pociągnęła tuszem, a paznokcie miały kolor jasnego różu. Chłopak przez chwilę zaniemówił, lecz nie dał po sobie tego poznać. Wpadł do łazienki, gdzie szybko się ogarnął. Ubrał się w czarne spodnie, do tego koszulkę z logiem Ramones, a na to bordową koszulkę. Włosy postawił na żelu i spryskał się perfumami. Wszystko zajęło mu około dziesięciu minut, a rodzice już wołali ich na dół. Zgarnął swój i Miony kufer, następnie zszedł na dół i dał go do bagażnika. Wszyscy wsiedli i ruszyli na peron. 20 minut później… - Nie ma mowy! - przerwała Hermiona Lucjuszowi. – Chyba żartujesz, że dobrowolnie wbiegnę w ściane?! - Więc…- zaczął Dracon. - Nie zaczyna się zdania od więc - mruknęła brązowowłosa pod nosem. Narcyza zaśmiała się. - Pokaże wam jak się to robi. Tylko upewnijcie się, że nikt na was nie patrzy! – Zrobiwszy to, po chwili zniknęła w ścianie. - Co to ma być, magia? Wszyscy się zaśmiali. Nagle chłopak złapał ją za rękę, a następnie pociągnął w stronę ściany i po chwili byli po drugiej stronie. Zaśmiał się, widząc, że dziewczyna tupnęła nogą. - Złość piękności szkodzi – powiedział Lucjusz, pojawiając się obok nich. Wrażenie było niesamowite. Na peronie było bardzo tłoczno, jednak nikomu to nie przeszkadzało. Wszyscy przepychali się między sobą, dzieci wsiadały do pociągu. W pewnym momencie Hermiona zauważyła żabę, która siedziała na ramieniu Draco, który nie zdawał sobie z tego sprawy. Zaśmiała się i zgarnęła zwierzę do ręki. - Prze..przepraszam, to chyba moja żabka… - powiedział pyzaty chłopak, na oko w ich wieku, który się nagle pojawił. Miona podała mu ją. – Neville Longbottom jestem… A wy? - Dracon Malfoy oraz Hermiona Granger. Miło nam cie poznać, Neville – uśmiechnęła się, a blondyn skinął głową. Nagle zabrzmiał im w uszach odgłos gwizdka, który oznaczał odjazd pociągu za pięć minut. - Wsiadajcie dzieciaki! Piszcie do nas. – Narcyza ucałowała każdego z osobna, a następnie pogoniła ich do pociągu, do którego wsiedli z poznanym chłopakiem. - Możecie usiąść ze mną! - powiedział Nev. - Nie dzięki, woli… - Hermiona przerwała Draconowi. – Chętnie. – Wybrała wolny przedział i rozsadziła się pod oknem. Fretka usiadł obok niej, a chłopiec naprzeciwko. - Opowiesz nam jak jest w Hogwarcie? - Oczywiście! Są w nim cztery domy… Gryffindor, który odznacza się odwagą, Ravenclaw, w którym dominuje mądrość, Hufflepuff w którym są ludzie pracowici oraz sprawiedliwi, i Slytherin. Aby być w nim, musicie być sprytni oraz przebiegli. Gryffoni oraz Ślizgoni od wieków toczą ze sobą walki, nie lubią się. Nie do końca wiemy dlacz… - Przerwało im pukanie do drzwi. - Można się dosiąść, Neville? – Do przedziału wszedł rudy chłopak. Poprawka. Dwóch rudych chłopców, mianowicie bliźniaków. Rozglądnęli się po przedziale na chwile zatrzymując wzrok na dziewczynie. – Ouu… Witam, witam! Jestem Fred, a to jest mój brat George. – Podali ręce najpierw do Hermiony, a następnie do Dracona. Wymienili uściski. - Jasne, wchodźcie! – oznajmiła dziarsko puszysta, na co blondyn przewrócił oczami. Chłopcy się rozsiedli. - Właśnie opowiadam im o Hogwarcie, jadą na pierwszy rok – Neville wyglądał na podnieconego sytuacją. - Wyglądacie na starszych – powiedzieli równo bliźniacy. – Ile macie lat? Wszyscy oprócz Dracona zaśmiali się. Miona odwróciła się w jego stronę. - Heej – szturchnęła go w biodra. – Uśmiechnij się głupku - szepnęła tak, aby tylko on usłyszał. On tylko wzruszył ramionami, na co ona się skrzywiła. Wstała z miejsca. - Idę się przejść. – Wyszła z przedziału i włożyła ręce do kieszeni. Wyczuła tam monety, i wyjęła jedną. – Co to jest? – mruknęła do siebie. - To jest galeon. - Dziewczyna podniosła wzrok i zobaczyła chudego chłopca o kruczoczarnych, rozczochranych włosach. – Płaci się nimi w czarodziejskim świecie - uśmiechnął się do niej i podał rękę. – Harry Potter. Hermiona odwzajemniła uśmiech i również podała dłoń. - Hermiona Granger. Jestem tu nowa, nie za bardzo wiem o co chodzi… - Jesteś z rodziny nie magicznej? – zapytał wyraźnie zaciekawiony. - Nie, nie. Tylko rodzice ukrywali przede mną i przed moim przyjacielem to, że jesteśmy czarodziejami. Dla naszego dobra, czy coś… - zamyśliła się. Chłopak zmarszczył brwi, wyraźnie zaintrygowany, lecz nie skomentował tego w żaden sposób. - Cóż, fajnie by było, gdybyś trafiła do Gryffindoru - uśmiechnął się. – Może będziemy mieć razem zajęcia – powiedziawszy to, ruszył do przedziału, ale drogę zagrodził mu kolejny rudowłosy chłopak. - Cześć Ron, szukasz czegoś? - zapytał Harry. - Ee, nie. Właściwie, to tak. Ciebie, zaczynamy grę w eksplodującego durnia i brakuje nam dwóch osób. Masz ochotę? - Podniósł wzrok na Mionę, lecz ona odwróciła się i poszła w stronę przedziału. Nie miała ochoty na rozmowę, poza tym Draco zapewne się martwi. Wchodząc do przedziału, zauważyła dziewczynę, która siedziała obok blondyna i starała się go zagadać. Neville siedział z kolei ze zmarszczonym czołem i patrzył przez okno. Brunetka usiadła między Nevillem, a Fredem i zagadała ich. - Mam karty, macie ochotę zagrać? - Co masz? Katar? – zapytał Neville. - KARTY. Jaki katar? – zaśmiała się, gdyż myślała, że chłopak żartuje, lecz on patrzył na nią zdziwionym wzrokiem. – Serio nie wiesz co to? - nie można zaprzeczyć, że była w lekkim szoku. - No… Nie bardzo. - Wzruszył ramionami. - Z czym to się je? – spytał ponownie. Znowu parsknęła śmiechem. - Nauczę was grać w makao. Kolejne pół godziny minęło im na wspólnym graniu, jednak bez Dracona, który był zajęty czarnowłosą dziewczyną. Po chwili do przedziału wszedł mężczyzna, który na oko był dwa lata starszy od nich. Zakomunikował, że należy już przebrać się w szaty. Przez dziesięć minut było lekkie zamieszanie, ale już po chwili pociąg stanął z cichym skrzypnięciem. Wszyscy po kolei wychodzili z pojazdu. Fretka chciał dotrzeć do Hermiony, lecz ona nie reagowała na jego wołanie. Dołączyła się do Harry’ego i Rona, który od momentu, gdy ją zobaczył ten drugi, chciał ją poznać. Widok był niesamowity. Wielki zamek, otoczony z jednej strony lasem, z kolejnej wielkimi błoniami, z jeszcze jednej wielkim jeziorem, robił ogromne wrażenie. Księżyc oświetlał im drogę, którą szli w stronę jeziora, gdzie czekały na nich łodzie, na których mieściło się po sześć osób oraz opiekun. Hermiona wsiadła na jedną z Harrym, Ronem, Fredem, Georgiem oraz Nevillem. Nie interesowało ją, co zrobi Draco, ponieważ zdecydowała się go olewać, tak jak robił to on. Myślała, że będą musieli wiosłować, lecz okazało się, że łodzie płyną same, bez niczyjej pomocy. Po pięciu minutach wyszli na brzeg, a następnie podążyli do zamku, przy którym stali inni nauczyciele, gotowi przywitać uczniów w nowym roku szkolnym. Po wymienieniu uprzejmości, ruszyli do sali, która, jak wierzyć nazwie nad drzwiami, nazywała się Wielką Salą. Osoby, które były na roku wyższym niż pierwszy ruszyły do swoich stołów, które były oznaczone kolorami: pierwszy od lewej był zielony, następnie niebieski, czerwony oraz żółty. Hermiona rozejrzała się, po czym zauważyła Dracona, który patrzył na nią. Zrobił pytającą minę, lecz dziewczyna nie zareagowała. Skupiła się na wysokim mężczyźnie z długą, siwą brodą. Zastukał w kielich, a echo rozniosło się po pomieszczeniu. - Witajcie! - odezwał się głębokim głosem. – Witajcie na kolejnym roku w Hogwarcie! Mam nadzieję, iż będzie równie dobrze produktywny jak w ubiegłym roku, oraz że ostatnie klasy bezbłędnie zdadzą egzaminy końcowe. A pierwszoroczniakom życzę… Szczęścia! – zaśmiał się. – Na początek ceremonia przydziału. – Usiadł na miejsce, a przed mównicę wyszła kobieta, która trzymała w ręce starą czapkę. - Nazywam się Minerva McGonagalll. Będę wyczytywała po kolei alfabetycznie wasze imiona. Kogo wypowiem, proszę, aby usiadł na tym krześle, a Tiara Przydziału przyzna wam dom, w którym macie być oraz w którym będziecie siedem lat. Zaczynamy! - Położyła tiarę na krześle, która zaczęła śpiewać swój hymn, jak co roku. Gdy skończyła, odezwała się Minerva: - Jako pierwszy Kim Basic. Na krześle usiadł ciemnowłosy chłopak. Lekko drżały mu ręce. Kobieta założyła mu na głowę czapkę, która nagle ożyła! - Taaak… Kim… Twoja matka była w Slytherinie, jednak ty…- Zamilkła na chwilę, jakby się namyślała. - RAVENCLAW!! Przy stole z niebieskim kolorem wybuchła wrzawa oklasków. Po pięciu minutach zostało wyczytane jej imię i nazwisko: - Hermiona Granger. Szatynka przecisnęła się przez tłum i usiadła na krześle. Tiara lekko opadła jej na oczy, więc poprawiła ją nieśmiałym ruchem. - Granger… Nie powinnaś być tu przypadkiem 3 lata temu?- mruknęła cicho, tylko do niej. – GRYFFINDOR! – wrzasnęła głośno, a dziewczyna odetchnęła z ulgą. Odłożyła czapkę na miejsce i pobiegła do stołu czerwonych. Usiadła między Ronem i Fredem, a naprzeciwko Harry’ego. Czekała na moment, kiedy Malfoy będzie przydzielony. W końcu został wywołany, a brunetka zamknęła oczy wyczekując tego momentu. - SLYTHERIN! - O nie… - szepnęła. Po chwili patrzyła na Dracona, który ruszył do stołu zielonych. Była bliska wypuszczeniu łez. Jednak nie mogła tego zrobić na oczach wszystkich. Po pół godzinie na mównicy pojawił się Dumbledore, dyrektor szkoły. – Smacznego! – zawołał, a misy zapełniły się jedzeniem, lecz ona nie miała ochoty jeść. Ledwie ruszyła jajecznicę. Gdy wszyscy byli najedzeni, prefekci odprowadzili pierwszoroczniaków do komnat. Minęła się z przyjacielem, jednak nie popatrzyła na niego. Kiedy dotarli na miejsce, poszła szybko do pokoju. Bała się. Musiała to przed sobą przyznać. Samej przez to przechodzić nie będzie łatwo. Obawiała się, iż jej przyjaźń może nie przetrwać. Co wtedy? Chyba się załamie. Jedno jest pewne: to będzie ciężkie siedem lat…
______________