sobota, 3 maja 2014

Rozdział 3

Hermiona popatrzyła na chłopaka wzrokiem godnym bazyliszka.
-No już się nie złość- powiedział, ale dziewczyna była nieugięta. Odwróciła wzrok i weszła do środka.
- Siadajcie- mruknął Lucjusz, a Draco już wiedział że taki ton nie wróży nic dobrego. Obawiał się najgorszego. Nic nieświadoma Hermiona siedziała na sofie. Musi jej powiedzieć to, do czego sam doszedł.
- Miona, wiem że jesteś zła, ale to jest ważne. Błagam, chodź ze mną chwile.
Dziewczyna wstała, pokazując że dalej jest zła podeszła do wskazanego miejsca.
- Pamiętasz co wczoraj usłyszeliśmy?
-Mhm- mruknęła przypominając sobie wczorajszy kawałek rozmowy swojej mamy z mamą Dracona
- Tak więc, widzę że mój ojciec nie jest w wyśmienitym nastroju, co nie zdarza się często. Dlatego wnioskuje że mają nam do powiedzenia coś ważnego, nie koniecznie dobrego do powiedzenia. Błagam. Cokolwiek powiedzą nie płacz, nie krzycz ani nie wyrywaj się. Pamiętaj że obiecałem ci coś. Przetrwamy to razem. Obiecaj mi to!
-Ale...
-Nie ale! Obiecaj mi!
Popatrzyła na niego podejrzliwie, ale powiedziała.
-Obiecuje.
Smok odetchnął z ulgą, i pocałował ją w policzek.
-Dziękuje, Draco.
-Za co?
-Za to że jesteś.
Chłopak uśmiechnął się do niej.
-Idziecie?- zirytowała sie Narcyza
Poszli do salonu i usiedli.
-Tak więc.- odchrząknął Lucjusz- mamy wam coś do powiedzenia...
Gdyż... Dobra nie wiem od czego zacząć. Jesteście... Czarodziejami.
Popatrzyli po sobie, i wybuchli niekontrolowanym śmiechem.
-Dobra hahahaha, a tak naprawdę?
-To jest prawda.
-Tak, a ja jestem wróżką- powiedział blondyn.
-Jesteś czarodziejem, a do wróżki nie dużo ci brakuje.- powiedziała Narcyza, wyciągnęła patyk i wypowiedziała dwa słowa:
-Wingardium Leviosa.- i wazon z kwiatkami unosił się nad podłogą.
Zaniemówili z wrażenia.
-Cyziu to nie Leviosaa, tylko Leeviosa. - zaśmiała się Jean.
-Oj tam.
-A druga sprawa... Powinniście chodzić do Hogwartu...
-A co to ten cały Hogwart?
- Szkoła dla czarodziejów.
Zamurowało ich. I że oni mają jakieś magiczne zdolności? Błagam...
-A dlaczego nam tego nie powiedzieliście wcześniej?- spytała dotychczas milcząca Hermiona.
-Chcieliśmy, abyście mieli normalne życie.
-Ale zdawalibyście sobie sprawę, że z biegiem czasu dowiedzielibyśmy się o tym?
-Hm... Byłaby taka prawdopodobieństwo.
-Tylko prawdopodobieństwo?- zapytali równo.
-No tak. Poprosiliśmy Dumbledora, aby nic nikomu nie mówił. Chciał was wziąć do Hogwartu jak mieliście jedenaście lat, jednakże odmówiliśmy. Nie miejcie nam tego za złe. My chcieliśmy żebyście mieli normalne, spokojne życie.
-Miona... My z tatem chcieliśmy się wyprowadzić... Lecz braliśmy pod uwagę że nie będziesz chciała, i ustaliliśmy że możesz wybrać. Albo zostajesz tutaj, w Malfoy Manor, lub jedziesz z nami.
Hermiona zaniemówiła.
-Ale... Jezu.- Ukryła twarz w dłoniach.- Dajcie mi czas do namysłu...
-Ale my dzisiaj wieczorem wyjeżdżamy.
-Tak więc...
--------
Hej. Jak widzicie nie będą zaadoptowani. Ten rozdział dedykuje:
-Kamilowi
-Oldze
Ale przede wszystkim
Wiktorii!
Pozdrawiam i zapraszam do komentowania : ))